|
Szukając ciekawych historii na temat naszej wsi trafiłem na dwa fakty( porównania) z ostatnich dni społeczności Rehwinkel , spędzonych na przełomie lutego i marca 1945 r. Pierwsza opowieść jest autorstwa Pana Jerzego Bartosiaka, który jako nastolatek , był przymusowym pracownikiem w naszej miejscowości w latach 40-stych ubiegłego wieku. Druga historia jest opisana przez ówczesnego Pastora Johannes'a Frank. Obydwie historie dotyczą jednego pamiętnego dnia.......... PIERWSZA , OPOWIEDZIANA W KSIĄŻCE PT. ..."POTEM WRÓCIŁEM NAD WARTĘ" JERZEGO BARTOSIAKA
 ...W trzeciej dekadzie lutego wypadki potoczyły się w szybkim tempie.Towarzyszyły im odgłosy co dzień bliższego frontu. Kanonadę walczących dział słychać było już tylko w nocy........ .....Następnego dnia po odejściu Olgi, przed południem, kiedy Niemcy jak zwykle ćwiczyli na przyległym do zabudowań polu, niespodziewanie pojawiła się grupka radzieckich samolotów. Lecac na bardzo małej wysokości, calkowicie zaskoczyły ćwiczący oddział i mieszkańców wsi. Od wybuchów bomb zadygotała ziemia. Samoloty poderwały się i zataczając półkole, przeszły do ponownego nalotu. Tym razem zatrajkotały karabiny maszynowe. Staliśmy z Emilem w otwartych drzwiach obory, spoglądając za odlatującymi maszynami.  Na drugim końcu wsi , za kościołem, wzbijały się w górę kłęby ciemnego dymu. Odezwały się alarmowe gongi. W stronę pożaru biegli ludzie. Krügerowa wyszła przed dom, głośno zawodząc i lamentując. Wybiegłem na drogę , dołączając sie do zdążających kierunku pożaru. Paliło się gdzieś blisko Staśka Bielińskiego. Biegłem z myślą , czy aby mu się coś złego nie przytrafiło. Za kościołem dostrzegłem , że płonie stodoła i obejście nieco dalej niż tam, gdzie pracował Stasiek, w rejonie cwiczeń oddziału Wermachtu. W gronie gapiących się ludzi odnalazłem Bielinskiego. -Dali im niezłego łupnia- odezwał się , wskazując na trzaskający ogień płonącej zagrody.- ćwiczyli zaraz za tą stodołą. Los! Los! Wszyscy do akcji!!!- wykrzykiwali Niemcy, zaganiając gapiów do ratowani dobytku. Ale właściwie nie było juz co ratować . Ogień błyskawicznie strawil stodołę i przylegające do niej inwentarskie pomieszczenia. Przez sąsiednie podwórko żołnierze wynosili i wyprowadzali rannych, umieszczając ich w pobliskiej remizie......................(foto po prawej) DRUGA TO WSPOMNIENIA NAPISANE PRZEZ PASTORA J. FRANK- ODCZYTANE PODCZAS MSZY ŚW. Z OKAZJI 100-LECIA KOŚCIOŁA W LUTKOWIE W 2007 ROKU.!
Na każdym pogrzebie było zwyczajem, że jego uczestnicy wyrażali podziękowanie, że temu który zasnął zaoszczędzone zostały przyszłe troski. 18 lutego odbywała sie KonfirmacjaTo święto zawsze jednoczyło dwie wioski, w których na zmianę odbywały się uroczystości. Jednakże ze względu na obecne niebezpieczeństwo tym razem nie było to możliwe.Dlatego najpierw pobłogosławiłem dzieci w Białej, a później tutejszych Konfirmowanych, między innymi mojego trzeciego syna. Do tej pory przebiegało wszystko sprawnie. Akurat byliśmy przy omawianiu słów świetej wieczerzy , w tym momencie usłyszeliśmy straszny wybuch. Wszyscy zerwali się przejęci i wybiegli na zewnątrz. Nabożeństwo się skończyło. Na dworze czekał nas straszny widok: krwawiące, okaleczone, płaczące dzieci, zebrały się one w okół niemieckiego żołnierza , który pytał o drogę. W tym czasie zbliżył sie rosyjski samolot , który zrzucił okropne bomby odłamkowe. Jeden z tych pocisków spowodował pożar stodoły, inny wpadł w środek zebranej grupy dzieci, z których jedno zostało śmiertelnie ranne. Moja żona przez wiele godzin opatrywała rannych. W koncu mogliśmy z naszymi Konfirmowanymi i pozostałymi niewieloma gośćmi usiąsć przy świątecznym stole i mimo wielkiego nieszczęścia cieszyć sie uroczystością. Po południu dołączył do nas na krótką godzinke Hauptman Ossenkopp ze swoim kolegą. To przerwane nabożeństwo odprawilismy w następną sobotę. Uczestniczyli w nim mężczyźni w podróżnych strojach. Przyszedł na nas czas jak zapisano w 2.Mose 11.12 ...BYLIŚMY TYMI , KTÓRZY SPIESZĄ SIĘ W PODRÓŻ. (Po prawej foto z Konfirmacji z 1936 roku)
Materiały z których korzystałem : Książka Jerzego Bartosiaka ".. potem wróciłem nad Warte. , oraz list do mieszkańców Lutkowa napisany przez Pastora Johanesa Franka , który przekazała mi Pani Sabina Bojko
Dodane przez enperaz
dnia ·
267 Komentarzy ·
1246 Czytań ·
|
|
|